7 listopada 2016

Wyszło szydło z worka czyli różowiasty dywan na szydełku

Ot tak, naszło mnie po prostu pewnego wieczora. Wzięłam bawełniany sznurek, szydło i zrobiłam.

Wróć.



Wiedziona doświadczeniem szczenięcych mych lat, gdy Prababcię i Babcię obserwowałam, rozwinęłam motek sznurka i zrobiłam z niego kłębek. Potem był dywanik.

Wróć.

Jeśli ktoś ma wątpliwości, dlaczego w fabrykach dziewiarskich pracują obecnie maszyny zamiast kobiet, to pragnę mu za przeproszeniem *&!%@$#% wytłumaczyć, że to &$^#$*!@# po to, byśmy Matki Polki miały więcej pracy i cierpliwość swą, jakby #&$^@*!& mało było ku temu okazji, ćwiczyły. Maszyna namota, baba rozplącze.

Nie powiem, ile razy klęłam, wyrzucałam, dzieciom i psu dawałam do zabawy, chowałam wreszcie to… to… ten… słów mi brak. Oto okazuje się bowiem, że zrobienie kłębka z motka nie jest proste, ba, nie jest nawet trudne: to prawdziwy węzeł gordyjski i w pewnych momentach tak właśnie chciałam się z nim obejść. Razy pięć. Gdyż pięć motków w owym dywaniku tkwi.

Potem było lepiej, bardziej humorystycznie. Szczególnie wesołe były liczne spojrzenia mojego męża ("No i co się gapisz?!"), gdy po raz niewiemktóry prułam całość i zaczynałam od drugiego rzędu. Serio. 5 razy? Kto da więcej? 10! Otóż nie, moi kochani, 15. Tyle razy kończyłam (bo OD POCZĄTKU zaczęłam tylko raz, hehehe) moją "robótkę". W sumie nie ma się czym chwalić… Ale przynajmniej dobrze się nauczyłam  :)

Teraz już wiem, cytując za piosenkarką, że to nie miłość. Znaczy się, nie przelewki. Że nie wystarczy byle policzyć supełki, skopiować i wykonać. Nie, nie, to trzeba i policzyć, i wykonać, ale jeszcze za każdym półkolem położyć, sprawdzić, czy się nie marszczy, pilnować napiętego sznurka, tak samo operować szydełkiem, itd. itp. Jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, kłamie ;)

Przysięgam, nasze Babcie wymiatają!

No a tak wygląda to, co po tej katorżniczej robocie powstało :)






Wiem już, że koronczarką na pewno nie zostanę :)

Ale może ktoś reflektuje na dywanik? Jest do wzięcia. Słodko-majtkowy róż, fi 85 cm, mięciutki i mięsisty. Córka czterolatka mówi, że fajnie chodzi się po nim boso. Kontakt na decoprojekt@gmail.com

Miłego dnia!

14 października 2015

Dla Oli

Dawno, dawno temu...
... żyła pewna pani, Cicely Mary Barker, która namalowała kilka serii obrazków przedstawiających wróżki. Nie dobre czy złe, po prostu takie, które mieszkają w każdym ogrodzie, Wróżki Kwiatowe. Za modele służyły jej dzieci z prowadzonego przez jej siostrę przedszkola oraz dzieci znajomych, kostiumy dla nich szyła sama, wzorowała je zaś na kwiatach. Namalowane przez nią postacie są tak urokliwe, że wprost wywołują uśmiech. Obrazki okraszone były wierszykami dla dzieci.

Jaka szkoda, że dziś literatury dziecięcej nie ilustruje się już w ten sposób. Styl tzw. skandynawski wkroczył nawet do książek...

Wróżka słodkiego groszku jest jedną z moich ulubionych :) Właśnie tę wybrała pani Marta na tabliczkę z imieniem swojej córeczki. I powiem szczerze, że miałam chwilową zagwozdkę, jak ugryźć to zadanie - wycinać, czy nie wycinać, zrobić transfer czy nie... W efekcie oczywiście wycinałam motyw z wydruku na papierze 160 g (pani w drukarni pomyliła się gramatura, a ja nie miałam już czasu by czekać na nowy). Nie wiem, ile warstw lakieru musiałam położyć, by wyrównać poziom, ale 15 minimum. Tło domalowywałam farbami akrylowymi. Idealnie nie jest, ale mimo, że plastykiem nie jestem, chyba nieźle dobrałam kolory :)

W internecie krąży mnóstwo skanów, lepszej lub gorszej jakości obrazków z tymi wróżkami. Zapraszam na tę stronę, gdzie oprócz obrazów znajdziecie też różnego rodzaju atrakcje dla dzieci. A bardziej zafiksowanym polecam zakup całego albumu, np. tutaj.

A oto tabliczka, no podoba mi się :)


9 maja 2015

Tadam! - czyli skrzyneczki dla braci

"Slow blogging", takie określenie znalazłam ostatnio w sieci. Choć nie dotyczyło mnie, chyba dobrze oddaje to, co na moim blogu się dzieje ;)

Dziś, w dniu moich urodzin, wracam do Was z dwiema skrzyneczkami dla braci. Tradycyjnie już (chyba) proste, bielone z zewnątrz. Motywy wybrane przez Zamawiającą. Wieko na wysoki połysk. 

Dziwnie mi tak mówić o własnej pracy, ale mnie się spodobało. Może zrobię podobne dla moich dzieci :)









10 listopada 2014

Skrzynka dla Patrycji

Ostatnimi czasy "produkuję" w zasadzie wyłącznie skrzyneczki dla dzieci. O ile jednak najczęściej są to kuferki utrzymane w "dziecięcej" kolorystyce i dość słodkie w tak zwanym "wyrazie", o tyle tym razem efekt może niektórych zaskoczyć :) Zastanawiam się, jaki na to wpływ miał fakt, że projektantem był mężczyzna :)

Skrzyneczka dla Patrycji była zaplanowana w każdym detalu, Pan Maciej określił kolorystykę, wybrał motywy, zaplanował marginesy i oczywiście ułożył dedykację. Motywem przewodnim miała być panda, moim zadaniem było zaś wpleść w to wszystko element muzyczny i kurczaczka. Czy ktoś znajdzie element muzyczny? :)))

Całość choć nie jest typowo słodko-dziecięca, robi na żywo pozytywne wrażenie. Jest świeża i taka... nowoczesna. Wieko tradycyjnie już lakierowane na superpołysk moim ulubionym Fluggerem. A prezentuje się tak oto:


Pozdrawiam serdecznie!
Zaglądajcie, niebawem będzie tu coś dla Was :)

15 sierpnia 2014

Skrzynka dla Wiktorii

Pani Małgorzata napisała do mnie jako świeżo upieczona Babcia. 
Bardzo lubię spełniać życzenia ludzi szczęśliwych w taki sposób, bo sama pamiętam reakcję mojej Mamy, gdy dowiedziała się, że zostanie Babcią. Uwierzcie mi, dla przyszłej Babci to MUSI być wspaniała wiadomość ;), co dopiero dla świeżo upieczonej!
Skrzyneczka dla Wiktorii przejdzie w moim domu do historii w kategorii "legendy". Pozwólcie, że szczegóły zostawię dla wtajemniczonych, powiem tylko że naprawdę dłuuuugo dojrzewała. Pani Małgorzacie należą się specjalne podziękowania. 
Cokolwiek by napisać, po wielu perypetiach swojego kuferka doczekała się także mała Wiki. Koncepcja zmieniała się kilka razy i ewoluowała od "pływackiej" do "księżnickiej" :)
I chyba... dobrze! ;)

Bez niespodzianek: bejcowane i bielone drewno, wewnątrz mała pamiątka, wieko na wysoki połysk (odbijają się w nim sopelki mojej lampy :) ), super gładki szlif, stempelki, dodatki. Zapraszam do oglądania!
 







10 sierpnia 2014

Komódka na dwa sposoby :)

Mały Ssak 2 latka skończył, więc "Miś Uszatek" to ostatnimi czasy mój chleb powszedni :) Szczególnie jeden odcinek, gdy Lale stroiły fochy (link niżej). Powstała w mojej głowie pewna analogia pomiędzy tym właśnie odcinkiem a moją skrzynką, hehe :) Komódka szybko się nie znudzi, a to dlatego, że szufladki zdobione są dwustronnie. Wszak kobieta zmienną jest, o powód zaś czasem lepiej nie pytać...

Na komódce nie znajdziemy wprawdzie ani stokrotek, ani trzykrotek, ani nawet bratków, azalii czy dalii, ale są kwiatki. Ładne całkiem. I ładnie zrobione :)))


Błyszczą się jak psu (...), ekhm... :


Aby szufladki łatwiej było wysuwać, są i uchwyty:


A kiedy właścicielce zmieni się nastrój, odwracamy to i owo, et voila!




Teraz trochę szczegółów - drewno bejcowane jest na kolor "orzech włoski", lakierowane bezbarwnym, ekologicznym lakierem z połyskiem. Szufladki mocno postarzane patyną, od strony kwiatuszkowej lakierowane milion razy na superpołysk, strona "retro" ozdobiona papierem do scrapbookingu, postarzona i na pastwę czasu pozostawiona. 

Wszystkim zaś kobietom, które lubią mówić "bo tak", polecam niezawodnego Misia Uszatka ;) 
Bo tak :)


Manoć :) (W języku mojej dwulatki: Dobranoc).

10 maja 2014

Korkowy wianek


Żyję, jestem, nie mam czasu ;)
Tematyka trochę "nie wtenczas", jakby to powiedział mój znajomy, ale pora odkurzyć bloga. Dziś więc pokażę Wam, co zmajstrowałam dawno temu. Wianek korkowy,

3 października 2013

Morskie historie - skrzynia na pamiątki dla małego Kostka

Skrzynka całkiem młoda, a już ma swoją historię... Jaką? Spytajcie Panią Anię :)
Powiem tak: według mnie jest to moja najbardziej udana skrzynia. Można oczywiście rzec, że wszystko jest kwestią gustu. Jednak temat wyjątkowo mi "podpasował" i dodatkowo wzbudził skojarzenia z dzieciństwa :) Bo kto z Was moi drodzy w wieku 7 lat śpiewał pieśń hymniczną "Morze, nasze morze"..? 

Ja śpiewałam. Dziś, gdy ją słyszę, okazuje się, że oczy mam w mokrym miejscu :)

A oto skrzynia.


Dziękuję, Pani Aniu :)

28 maja 2013

Skrzynia na pamiątki dla Marty

Skrzynki dla dzieci cieszą się niesłabnącym powodzeniem :) Muszę przyznać, że słusznie - jest to wspaniała i "przyszłościowa" pamiątka dla dziecka, dla rodziców zaś motywacja, by dbać o dziecięce najcenniejsze skarby, a gdy nadejdzie pora, włożyć je do takiej skrzynki. Jako osoba już dorosła żałuję czasem, że nie miałam swojej skrzynki na skarby... znalazłby się tam miś Maciuś, Murzynka Małgosia (czarnoskóra lalka, też miałyście taką?), kosmyk włosów pierwszego pocałowanego chłopaka (II klasa podstawówki ;) ), listy od dziecięcej przyjaciółki i na pewno wiele innych drobnostek. Udało mi się wprawdzie ocalić kilka pamiątek z tamtego okresu, np. pamiętnik z wpisami klasowych koleżanek i nauczycieli, jednak odnalezienie ich wszystkich w jednym miejscu to byłoby niesamowite przeżycie! Gdy przy okazji kolejnych porządków na nie trafiam, czas zawsze staje w miejscu, a porządki... to już inny temat. 
 
Dzisiaj kolejna skrzynia na skarby, tym razem dla ślicznej Marty. Musicie uwierzyć mi na słowo, że ślicznej, bo rezolutna dziewczynka nie wyraziła zgody na opublikowanie zdjęć jej buźki na blogu :) Oczywiście szanuję wolę właścicielki, mimo, że skrzynka wiele na tym traci.
 
Całość według pomysłu Zamawiającej: drewno bejcowane, bielone i lakierowane satynowym lakierem flugger, główna ozdoba skrzyni czyli zdjęcia Marty - wszystkie w sepii. Wewnątrz skrzynki, na dnie, też było kilka zdjęć ze śmiesznymi minkami dziewczynki. Na koniec dodałam tekturowe zawijaski i drewniane literki. Motylek jest niebieski, w kolorze oczu Marty ze zdjęcia na wieku. Chyba się podobało :)
 
Pozdrawiam!



13 maja 2013

Wiosna...

 Jakoś jej do nas nie po drodze, ale magnolia w ogrodzie się nie dała! Zakwitła mi na urodziny z całych sił, wzbudzając zazdrość sąsiadów :)


5 maja 2013

Zaproszenia na chrzest

Dziś z innej beczki :) 
Czas leci, chrzciny dawno za nami, ale i tak Wam pokażę! Ano pokażę takie malutkie próby zabawy papierkami, bo scrapbookingiem bym tego mimo wszystko nie nazwała. Zaproszenia powstały z konieczności bardziej niż zamiłowania do tego typu robótki - choć nie powiem, robótka to bardzo przyjemna i relaksująca. I taka w "moim stylu", bo wymagająca dokładności: potrzeba było i linijki, i ołówka, i nożyczek, jako że typowo "scraperskich" przyrządów nie posiadam. Nie obyło się oczywiście bez małych zgrzytów - czcionka, którą sobie obmyśliłam wykorzystać, nie miała polskich znaków... ale wujek google zaraz pomógł w potrzebie i pokazał, którym programem będę sobie mogła takie dorobić. Czas: ok. 3 godziny w plecy. Satysfakcja: bezcenna!

Zaproszenia są różne różniste, jak to mówił Smoleń w ulubionym moim kabarecie: "asortyment mamy od A do N".* Papiery, których użyłam to przepiękna kolekcja Hectic Eclectic i Winter Elegance od scrapakivi. Czasem używam papierów do scrapbookingu w celu zdekupażowania przedmiotu - uważam, że świetnie nadają się do tego celu i są niesamowicie piękne! Tym razem jednak zostały wykorzystane zgodnie z przeznaczeniem. Wydruk z drukarki laserowej, ale ponieważ toner nie trzymał się papieru (obiecałam sobie nie oszczędzać więcej na firmowych tuszach/wkładach/tonerach, wrrr..), trzeba było zaradzić - psiknęłam wnętrze brokatowym lakierem w sprayu, takim zwykłym, samochodowym :) Wyszło, jak dla mnie, zadowalająco. Oto efekty:


* jako miłośniczka prawie wszystkiego, co stare, polecam starocie. Cytowany tekst pochodzi ze skeczu "Z tyłu sklepu" kabaretu TEY. Obejrzyjcie koniecznie - o ile znajdzie się jeszcze ktoś, kto tego nie zna! ;)





12 marca 2013

Sześciolatki do szkół, edukacja i cenzura.

Dzisiejszy poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Zima wróciła, córka obudziła bladym świtem, w lustrze przywitał mnie jakiś stwór zapuchnięty... Silna jestem, nie poddałam się, zeszłam do kuchni. Mamy w domu zwyczaj słuchania radia, najczęściej jest to Tok FM, czasem dla ciekawych audycji, czasem dla zasady "trzymaj wrogów bliżej niż przyjaciół", dziś - dla rozpoczynającej się po godzinie 7.40 rozmowy z miłościwie panującą nam Ministrą (a tfu! o tak, tak, odmieniamy, proszę Państwa, jakkolwiek idiotycznie by to nie brzmiało, poprawność polityczna jak widać nie idzie w parze z dbałością o piękno języka ojczystego) Edukacji Narodowej Krystyną Szumilas. Rozmowa zainspirowana była opublikowanym w "Rzeczpospolitej" artykułem dotyczącym słabych wyników dzieci, które posłano do szkoły w wieku 6 lat, na testach egzaminacyjnych. Wg danych "Rzeczpospolitej" dzieci te radzą sobie gorzej niż ich starsi koledzy. Kompletny artykuł tutaj (klik)

Temat jest znany i szeroko dyskutowany od kilku lat, a jest mi bliski o tyle, że mój syn za miesiąc skończy 6 lat i teoretycznie mógłby iść do szkoły. Nie pójdzie oczywiście. Jednak nie w tym rzecz. 

Ministra Szumilas - zupełnie odwrotnie niż wskazywałoby na to jej stanowisko - nie potrafi się wysłowić. Nie potrafi argumentować. Nie potrafi mówić konkretami. Cały czas zasłania się dobrem dzieci, ale nie tłumaczy, na czym ono ma polegać. Zachęca do wykorzystania potencjału dzieci, ale nie mówi, jak go ukierunkować (cyt: "Cały świat cały świat idzie w kierunku obniżenia wieku szkolnego dlatego, aby wykorzystać potencjał dzieci"). Reforma ta jest z założenia zła, służy temu (i tu się zgodzę z panią Minister), aby dziecko szybciej skończyło podstawówkę, szybciej skończyło gimnazjum, szybciej skończyło liceum, szybciej skończyło studia. I, co jest naturalną konsekwencją (tylko o tym p. Szumilas już nie mówi), szybciej poszło DO ROBOTY! Mamy wszak niż demograficzny, a ktoś przecież musi utrzymać przyszłych emerytów.

A oto polszczyzna wyżej wymienionej, cytuję tylko maleńki fragment: "Dlatego obniżamy wiek szkolny, aby dać szanse dzieciom najmłodszym, yyy ponieważ yyyyy również badania tu nic... yyyyyyyy... wykonywane przez... yyyyyymm... przez yyyyyyyy... instytut badań edukacyjnych..." itd. Abstrahując od notorycznego yyyyy pani - przypominam - Minister EDUKACJI, pytam się: na co dajecie szanse? Na wcześniejszą pracę, której nie ma? A może lepszą edukację, której poziom został już tak makabrycznie obniżony, że trzeba być naprawdę półintligentem, aby nie zdać testu gimnazjalnego lub matury? Dodam, że w tym roku tylko 17% rodziców zdecydowało się na posłanie 6-latka do szkoły. Czy to naprawdę o niczym nie świadczy?

To na tzw."dzień dobry". Odwiozłam dziecię do przedszkola, wróciwszy, naszykowałam komputer w celu ponownego odsłuchania rozmowy na stronie Tok FM  (poniżej), licząc na to, że jednak coś mi umknęło i złe było tylko pierwsze wrażenie. Niestety...



Znalazłam tam również "artykuł" - streszczenie dotyczące tematu pod którym znajdowało się 17 komentarzy, w tym niektóre bardzo trafne. Lubię czytać komentarze, to dużo mówi o naszym narodzie. Jakież było moje zdziwienie, gdy po odświeżeniu strony komentarzy pozostało ich... 5. Na dowód dodaję poniżej zapisaną, niestety już bez obrazków i bajerów, kompletną stronę www ze wszystkimi komentarzami. Cudem udało mi się ją wydobyć z pamięci komputera, zanim zniknęła na dobre z sieci.

Aby otworzyć cały obrazek kliknij prawy przycisk ->otwórz w nowej karcie
Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że cenzura istnieje nadal? Dokładnie w takiej samej formie, jak za poprzedniego systemu - usuwa się to, co złe, szkodliwe, psujące wizerunek jedynego słusznego kierunku.

Szczątkowo poruszono również temat zmian w Karcie Nauczyciela (równie mi bliski jak sześciolatki w szkołach), nie będzie chyba szczególnym zaskoczeniem, jeśli powiem, że tutaj także z ust pani Minister płynęły frazesy i slogany.

Coraz częściej poważnie zastanawiam się nad emigracją. Amen.

22 lutego 2013

Lepiej późno niż wcale... (skrzynia)

Witajcie ponownie! Szczęśliwego Nowego Roku! (lepiej późno niż wcale...) Zanim się obejrzałam, minęły te 2 miesiące... Remont, Święta, Nowy Rok, po drodze jeszcze kilka choróbsk własnych, mężowych i potomstwa, ale żyję, jestem, produkuję :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...