Ot tak, naszło mnie po prostu pewnego wieczora. Wzięłam bawełniany sznurek, szydło i zrobiłam.
Wiedziona doświadczeniem szczenięcych mych lat, gdy Prababcię i Babcię obserwowałam, rozwinęłam motek sznurka i zrobiłam z niego kłębek. Potem był dywanik.
Wróć.
Jeśli ktoś ma wątpliwości, dlaczego w fabrykach dziewiarskich pracują obecnie maszyny zamiast kobiet, to pragnę mu za przeproszeniem *&!%@$#% wytłumaczyć, że to &$^#$*!@# po to, byśmy Matki Polki miały więcej pracy i cierpliwość swą, jakby #&$^@*!& mało było ku temu okazji, ćwiczyły. Maszyna namota, baba rozplącze.
Nie powiem, ile razy klęłam, wyrzucałam, dzieciom i psu dawałam do zabawy, chowałam wreszcie to… to… ten… słów mi brak. Oto okazuje się bowiem, że zrobienie kłębka z motka nie jest proste, ba, nie jest nawet trudne: to prawdziwy węzeł gordyjski i w pewnych momentach tak właśnie chciałam się z nim obejść. Razy pięć. Gdyż pięć motków w owym dywaniku tkwi.
Nie powiem, ile razy klęłam, wyrzucałam, dzieciom i psu dawałam do zabawy, chowałam wreszcie to… to… ten… słów mi brak. Oto okazuje się bowiem, że zrobienie kłębka z motka nie jest proste, ba, nie jest nawet trudne: to prawdziwy węzeł gordyjski i w pewnych momentach tak właśnie chciałam się z nim obejść. Razy pięć. Gdyż pięć motków w owym dywaniku tkwi.
Potem było lepiej, bardziej humorystycznie. Szczególnie wesołe były liczne spojrzenia mojego męża ("No i co się gapisz?!"), gdy po raz niewiemktóry prułam całość i zaczynałam od drugiego rzędu. Serio. 5 razy? Kto da więcej? 10! Otóż nie, moi kochani, 15. Tyle razy kończyłam (bo OD POCZĄTKU zaczęłam tylko raz, hehehe) moją "robótkę". W sumie nie ma się czym chwalić… Ale przynajmniej dobrze się nauczyłam :)
Teraz już wiem, cytując za piosenkarką, że to nie miłość. Znaczy się, nie przelewki. Że nie wystarczy byle policzyć supełki, skopiować i wykonać. Nie, nie, to trzeba i policzyć, i wykonać, ale jeszcze za każdym półkolem położyć, sprawdzić, czy się nie marszczy, pilnować napiętego sznurka, tak samo operować szydełkiem, itd. itp. Jeśli ktoś twierdzi, że jest inaczej, kłamie ;)
Przysięgam, nasze Babcie wymiatają!
Wiem już, że koronczarką na pewno nie zostanę :)
Ale może ktoś reflektuje na dywanik? Jest do wzięcia. Słodko-majtkowy róż, fi 85 cm, mięciutki i mięsisty. Córka czterolatka mówi, że fajnie chodzi się po nim boso. Kontakt na decoprojekt@gmail.com
Miłego dnia!