W przerwie między przewijaniem, karmieniem, zabawianiem i noszeniem niemowlaka, oraz aby uczynić sobie odskocznię od trwającego trzeci tydzień remontu, postanowiłam zrobić pranie. Nic ciekawego, powiecie, codzienność matki dzieciom, a jednak! Kieszenie - wiadomo - trzeba opróżnić, oto co zgromadził w kurtce mój kochany pięciolatek...
Pomijając oczywistości typu samochodziki, odblask i guma, rozumiem, że znalazła się tam śrubka, patyk i kamienie. Nawet kawałek styropianu, płyn do kąpieli (bo w zachęcającym kształcie delfinka), przyssawkę i starą naklejkę od bananów (?) rozumiem. O skarbach typu zakrętka i tasiemka nie wspomnę. Ale co u licha robiła tam moja zalotka?!
No tak, zalotka jest conajmniej zastanawiająca ;)
OdpowiedzUsuńhaha, co za skarby:) pakowne muszą być te kieszenie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie