Obiecanki-cacanki, można by rzec (to odnośnie mojego poprzedniego posta, że "obiecuję poprawę"). Ale... w zasadzie to nie moja wina ;) Bo tyyyle się działo! I uprzejmie informuję, że z racji mojego stanu nowe dekupaże czekają na rozpakowanie (tak tak, znowu była przeprowadzka), wykończenie i ozdjęciowanie, co niestety nie nastąpi tak szybko, jakbym chciała.
A "mój stan" to aktualnie zasadniczo pozycja horyzontalna, wymuszona przez lekarzy. Znaczy się, mam leżeć i pachnieć. Współrzędne zmieniam w zasadzie tylko po to, by przyrządzić rodzince posiłki i wyprawić synka do przedszkola. Na szczęście niedługo już, bo raptem kilkanaście dni :) Niewątpliwym zaskoczeniem jest dla mnie to, jak szybko płynie czas, kiedy się praktycznie nic nie robi... Zapewne to dlatego, że leżąc i pachnąc ;) nadrabiam zaległości internetowe i czytam m.in. Wasze blogi (to chyba plus tej sytuacji).
Z tego leżenia i pachnienia, oglądania, podziwiania i klikania jak na razie nie wynikło zbyt wiele korzyści jako takich, gdyż np. nagle zdałam sobie sprawę, że MUSZĘ mieć bransoletkę Pandora. Ot, koraliki, nic szczególnego, rok temu kompletnie nie rozumiałam zachwytów nad biżuterią tej marki. Nagle jednak olśniło mnie ;) Oczywiście mój portfel jest zdecydowanie zbyt cienki, bym mogła sprawić sobie oryginał, zresztą nawet gdyby był dość gruby - zawsze mogę liczyć na mojego męża, że pojawi się w odpowiednim momencie i rozsądnie zauważy, że mi to niepotrzebne. Ale od czego jest Allegro? Ha! (tu okazuje się, że są i minusy klikania...) Jak już znalazłam co trzeba, klikający palec mój nie znał umiaru (to okazało się później, przy płaceniu), bo "przecież nie będę kupować materiałów na jedną bransoletkę", bo "skoro kupuję dla siebie, to może jeszcze zrobię w prezencie dla kogośtam", bo "musi mi się zamortyzować koszt wysyłki", itd. itp. Czy wy też tak macie?
Koniec końców, z zakupów jestem dość zadowolona. Pandora to to nie jest, ale póki co, oko me cieszy. Jedną bransoletkę zrobiłam dla siebie, "na bogato", a co! Nawlekłam też dwie, które podaruję kuzynce jako prezent na osiemnaste urodziny, mam nadzieję, że się ucieszy. Za moich czasów modnie było dawać w prezencie kubki oraz majtki, więc chyba powinno być OK :)))
Polecam nawlekanie jako formę relaksu (bo twórczością raczej tego nazwać nie można), całkiem przyjemna zabawa.
Wersja "na uczennicę"
Nowy talent biżuteryjny nadchodzi!
OdpowiedzUsuńHehehe :)Talent do wydawania pieniędzy, to na pewno :))
UsuńŚwietne, takie pastelowe, cukierkowe, letnie, bardzo takie lubię:)
OdpowiedzUsuń